W ramach cyklu „Poznajmy się bliżej” dziś na nasze pytania odpowiada Daniel Naborowski- HEAD BUSINESS i współwłaściciel TOFU Studio. W studiu odpowiedzialny za zarządzanie. TOFU Studio powstało w 2010 roku i specjalizuje się w profesjonalnym budowaniu spójnego wizerunku marki, strategiach komunikacji, niestandardowych i dedykowanych materiałach BTL oraz motion graphics.
W ramach cyklu „Poznajmy się bliżej” dziś na nasze pytania odpowiada Daniel Naborowski- HEAD BUSINESS i współwłaściciel TOFU Studio. W studiu odpowiedzialny za zarządzanie. TOFU Studio powstało w 2010 roku i specjalizuje się w profesjonalnym budowaniu spójnego wizerunku marki, strategiach komunikacji, niestandardowych i dedykowanych materiałach BTL oraz motion graphics.
TOFU Studio. Przedstawicie się Nam?
Cześć! Tu TOFU! Jesteśmy multidyscyplinarnym studiem z Gdańska. Specjalizujemy się w szeroko pojętej komunikacji wizualnej i wkładamy 100% pasji i serca we wszystkie swoje projekty. Tym, co nas charakteryzuje jest z pewnością nasza kreatywność, przekuwana w nasze prace. Obecnie zespół TOFU Studio to osiem osób, ale sytuacja ostatnio jest dość dynamiczna, więc kto wie. Więcej o nas na pewno dowiecie się czytając ten oto wywiad.
Skąd nazwa TOFU Studio? Kryje się za tym jakaś wyjątkowa historia?
Absolutnie nie. Nazwę wymyślił Adam Chyliński, mój wspólnik. Miała być łatwo zapamiętywana, zaciekawiać, nic nie znaczyć i mieć w sobie lekką nutę absurdu. Ponieważ Adam w tym czasie był zdeklarowanym wegetarianinem wybór padł na TOFU. I tak zostało. Założony cel został osiągnięty, ponieważ wiele osób zawsze pyta nas dokładnie o to samo: A dlaczego TOFU? Właśnie dlatego.
Kiedy wchodzi się do waszego studia czuje się pozytywną energię, zgranej paczki fajnych ludzi. Jak wygląda wasza codzienność?
Myślę, że to jest raczej nasz wizerunek, niż faktyczny stan rzeczy. Bądź, co bądź to jest firma z krwi i kości, więc dla osób, które wchodzą w rytm pracy studia to też czasami jest duże zaskoczenie jak faktycznie wygląda praca w TOFU. Nie mniej jednak staramy się zachować zdrowy balans, mieć dużo dystansu do siebie i świata, i starać się też nie zwariować. Oczywiście lubimy się, lubimy ze sobą pracować, ale jak w każdym długofalowym związku są też i te niefajne chwile, związane raczej z prozą codziennego życia niż faktycznymi relacjami. Mimo wszystko wszystkich nas spaja dewiza dobrego dizajnu i ponadprzeciętnego podejścia do projektowania.
Specjalizujecie się w „profesjonalnym budowaniu spójnego wizerunku marki, strategiach komunikacji, niestandardowych i dedykowanych materiałach BTL oraz motion graphics” To szeroki wachlarz, czy któryś obszar jest najbliższy Waszemu sercu?
Nie. Generalnie staramy się przykładać wagę do każdego powierzanego nam zadania. Niezależnie od tego, czy jest to wizytówka, czy kampania lub strategia. To zawsze musi być, jak kiedyś określiła nasza koleżanka, taki „TOFU touch”. I coś w tym do dnia dzisiejszego jest. Staramy się przy każdym zadaniu dać 100% z siebie, łamiąc czasami też własne ograniczenia. W końcu pracujemy w branży kreatywnej i tej kreatywności się od nas wymaga.
Czy, którąś z Waszych realizacji traktujecie jako wyjątkową perełkę? Jeśli tak zdradźcie na czym polegała magia jej realizacji?
Na pewno projektem, który poniósł nas ku chmurom była kampania promująca tryptyk Hansa Memlinga „Sąd Ostateczny”, przygotowana na zlecenie Muzeum Narodowego w Gdańsku. To był projekt na jaki czeka się czasami wiele lat, a historia jego powstania i wdrożenia wcale nie była usłana różami. Nie mniej jednak udało nam się zrealizować kampanię, która na trwałe wpisała się zarówno w historię naszego studia, jak również samego obrazu i muzeum. Ilość nagród, które otrzymaliśmy za ten projekt i miejsc, do których trafiły nasze prace związane z tym projektem była oszołamiająca. Sami zresztą dzięki temu projektowi odwiedziliśmy np. Hong Kong i Wiedeń. Sama zaś sfera kreacyjna była momentami naznaczona przełamywaniem własnych ograniczeń. Taką kreatywną przygodą, która jak się skończy, to od razu chciałoby się ją powtórzyć. Jesteśmy też bardzo dumni z naszych charytatywnych kalendarzy, bo raz, że są projekty dzięki którym możemy wyżyć się kreatywnie, a dwa promują dobre i ciekawe idee. Poza tym oczywiście wszystkie inne zadania, traktujemy równie poważnie starając się przemycić niestandardowe rozwiązania.
Lista nagród, którą macie na swoim koncie jest bardzo długa i ma zasięg nie tylko krajowy. Gratulacje :). W czym tkwi sekret, że nie zatrzymujecie się a wręcz przeciwnie sięgacie po kolejne nagrody?
Staramy się po prostu robić dobre rzeczy. Priorytetem dla nas jest zbudowanie marki studia europejskiego o zasięgu globalnym i cały czas uwiarygadniamy nasze kompetencje startując w kolejnych konkursach. Ranga konkursów na przestrzeni lat też się zmieniała, a o pewne trofea musieliśmy powalczyć dłużej. Przykładowo na wyróżnienie w jednym z najbardziej elitarnych konkursów w USA, czyli „Communication Arts” czekaliśmy 4 lata. W zeszłym roku dostaliśmy się na też na shortlistę THE ONE SHOW, jednego z najważniejszych konkursów reklamowych na świecie. Zostaliśmy też dostrzeżeni w Hong Kongu i na Tajwanie. O trzech RED DOT’ach i nagrodach European Design Awards nie wspominam. Celem tych wszystkich kroków jest uwiarygodnienie nas jako kreatywnych, rzetelnych i sprawdzonych projektantów, którzy spokojnie mogą konkurować ze studiami z każdego zakątka świata. Nagród w tej chwili mamy już na koncie ponad 70siąt, a rok jeszcze się nie skończył.
Zdradźcie Nam jakie są Wasze marzenia i plany na najbliższą przyszłość?
Cóż, dalej nie wiemy co przyniesie COVID19, więc ciężko mówić jest o planach. Gospodarka się skurczyła, ale my też tak bardzo tej pandemii na szczęcie nie odczuliśmy. Czekamy z niecierpliwością na odpalenie dużego rebrandingu jaki mieliśmy okazję przygotować, kilka projektów i konkursów wciąż jest w toku więc myślę, że dużo przed nami. Na pewno generalnym życzeniem jest, aby wszyscy byli zdrowi, nowe zlecenia spływały a reszta na pewno będzie dobrze wyglądała.
Patrząc na energię płynącą od Was zastanawiamy się czy wy macie w ogóle momenty zwątpienia?
Nie. A jeżeli są w zespole, to ja staram się je skutecznie rozwiać. Taką mam rolę w zespole. Nie możemy mieć takich momentów, bo nie bylibyśmy w punkcie, w którym obecnie jesteśmy. To jest bardzo prosta kalkulacja.
Trójmiasto (Gdańsk) to wasze miejsce inspiracji i miejsce na ziemi? Skąd czerpiecie tyle inspiracji, które przeradzają się w te niestandardowe realizacje.
Odpowiem trochę za zespół, bo ja sam nie projektuję, ale ich znam więc myślę, że mogę sobie na to pozwolić. Inspiruje nas po prostu życie. Inspiracją może być wszystko. Codzienność. Jej brak. Emocje, sytuacje, relacje. Oglądamy oczywiście behance, ale to nie jest przepis na dobrą kreację. Sama forma też go nie wyczerpuje. Idea, pomysł jest tym co spaja dobre projektowanie i przenosi je na wyższy poziom.
I już ostatnie. Macie swoje złote motto w TOFU Studio?
Kiedyś mieliśmy takie hasło: Quality that works, ale to chyba jest już trochę nieaktualne. W chwili obecnej definiujemy TOFU Studio trzema słowami: IDEA. DESIGN. MOTION. I to chyba nas w zupełności charakteryzuje. Za dobrym i niebanalnym projektem, zawsze stoi dobry pomysł.